Gdyby hipotetyczny konflikt z Rosją i Białorusią miał wybuchnąć dzisiaj, na jakie siły Polska mogłaby liczyć w ciągu decydujących pierwszych godzin walk? Siły Zbrojne RP wciąż rosną i niedawno przekroczyły 200 000 żołnierzy. Nowoczesne uzbrojenie trafia do wszystkich rodzajów wojsk. Jednak, podczas gdy większość czołgów i nowoczesnego sprzętu bazuje w głębi kraju, na pierwszej linii obrony stacjonują znacznie mniejsze siły, niż większość z nas przypuszcza.

Agresywne działania Rosji prowadzone w ostatnich tygodniach wystawiły polskie i sojusznicze systemy ostrzegawcze na poważną próbę. Incydenty sprawdziły przede wszystkim działanie lotnictwa i obrony powietrznej oraz szybkość działań polityków i organów decyzyjnych. Napięcie narasta nie po raz pierwszy w ciągu ostatnich lat, więc warto przyjrzeć się, czym dysponujemy i na jakie siły moglibyśmy liczyć już od pierwszych godzin konfliktu.
Wschodnia flanka
Warto zaznaczyć, że Polskie Siły Zbrojne to nie jedyna część systemu obrony państwa. Bardzo ważnym jego elementem są garnizony sojusznicze NATO. Nie dorównują one oczywiście liczebnością polskiej armii, ale bardzo wzbogacają ją technologicznie. Aby zrozumieć pełną sytuację polskiej obronności, należy przyjrzeć się całemu regionowi. Największym zagrożeniem bezpieczeństwa państw NATO jest putinowska Rosja. Dwa wysunięte przyczółki, z których operują rosyjskie wojska, to Białoruś i Obwód Królewiecki (Kaliningradzki). Są one rozdzielone wąskim pasem ziemi na granicy polsko-litewskiej nazywanym Przesmykiem Suwalskim. To jeden z najważniejszych pod względem strategicznym punktów w potencjalnym teatrze działań. Utrzymanie nad nim kontroli NATO pozwoliłoby zachować połączenie z państwami bałtyckimi i zagrozić Królewcowi. Z kolei przejęcie Przesmyku przez Rosję spowodowałoby odcięcie Litwy, Łotwy i Estonii oraz połączenie lądowe Białorusi z południowym Bałtykiem.
Jak widać, Polska wcale nie jest w najgorszej sytuacji pod względem położenia geograficznego. Niemcy, Czechy, Szwecja a nawet niepewna politycznie Słowacja to nasi sojusznicy. Linie zaopatrzeniowe są krótkie, a połączenia z zachodnią Europą szybkie i rozbudowane. Kraje bałtyckie znajdują się w lokalizacji znacznie gorszej, ponadto ich armie są bardzo małe. Na północy Finlandia – nowy członek Sojuszu Północnoatlantyckiego – również nie jest w położeniu godnym pozazdroszczenia. Chociaż lesiste, bagniste i obfitujące w jeziora tereny Pojezierza Fińskiego znacząco ułatwiają obronę, jednak linie zaopatrzeniowe prowadzą drogą morską, bardzo niepewną w dobie rakiet i dronów. Połączenia kolejowe i drogowe na północy stanowią łatwe cele i nie można na nich całkowicie polegać.
Swoisty bufor w postaci Ukrainy chroni nas od uderzenia lądowego (przez pewien czas). Zatem za obszar najbardziej zagrożony, niemal pewny kierunek natarcia rosyjskiego w pierwszych godzinach potencjalnego konfliktu to północny-wschód oraz wschód Polski. Najgroźniejsze i najmniej przewidywalne byłyby ataki powietrzne. Niektóre cele są oczywiste i można je wskazać, są to na przykład duże miasta, bazy logistyczne, węzły komunikacyjne, porty oraz lotniska. Nie można wykluczyć również uderzenia nuklearnego, na które nie bylibyśmy w stanie odpowiedzieć bez wsparcia USA, Francji czy Wielkiej Brytanii.
Liczebność i siła polskiej armii
Liczebność całego personelu wojskowego Sił Zbrojnych wynosiła na początku sierpnia 2025 ponad 170 000 żołnierzy. Dodatkowo 37 000 osób służyło w Wojskach Obrony Terytorialnej. Łącznie daje to ponad 200 000, co jest dosyć imponującą liczbą, szczególnie, że liczba samych żołnierzy zawodowych zwiększyła się przez ostatnie 5 lat o 40 000. Według danych Global Firepower Polska posiada ponad 600 czołgów, co jest jedną z największych ilości w Sojuszu. Dysponujemy ponad setką samolotów bojowych i prawie dwustu pięćdziesięcioma śmigłowcami. Marynarka Wojenna odgrywa rolę znacznie mniejszą, ale współczesne doktryny wojskowe nie sprzyjają dużym operacjom morskim, szczególnie nawodnym. Około 30 polskich okrętów wojennych to głównie przybrzeżne trałowce, czy też ich współczesne wersje – niszczyciele min.
Obecnie najważniejszą bronią defensywną nie są jednak konwencjonalne wojska, a systemy obrony powietrznej i drony. Liczebność sprzętu tych wojsk nie jest nam dokładnie znana. Warto wspomnieć, że dysponujemy na pewno kilkudziesięcioma mobilnymi wyrzutniami rakiet. Polska Grupa Zbrojeniowa wyprodukowała też ponad 3 000 wyrzutni ręcznych Piorun, których największym posiadaczem jest Polska.
Uzbrojenie: najnowsza technologia i starocie
Same liczby nie ukazują jednak dokładnie siły, jaką dysponujemy. Najważniejsza broń ofensywna Wojsk Lądowych to czołgi. Najnowocześniejszy z nich to południowokoreański K2 Black Panther. Dysponujemy 160 sztukami tego pojazdu. Do nowoczesnych, chociaż ich pierwsze wersje powstały 40 lat temu, należą niemieckie Leopardy 2 oraz amerykańskie M1 Abrams, w Polsce służy ich około 400. Reszta uzbrojenia pancernego to bazujące na konstrukcjach radzieckich PT-92 i T-72.
Współczesna piechota polega na mobilności, a zatem bardzo istotne są transportery opancerzone, inaczej bojowe wozy piechoty. Polska posiada około pół tysiąca nowoczesnych KTO Rosomak i kilka sztuk dopiero wdrażanych BWP Borsuk rodzimej produkcji. Podstawę przemieszczania piechoty na polu walki wciąż stanowi jeszcze niestety przestarzały, radziecki BWP-1 – warto zaznaczyć, że nawet w samej Rosji głównym transporterem opancerzonym jest jego następca – BMP-2.
Artyleria lufowa, chociaż mniej skuteczna niż rakietowa, nadal pozostaje bardzo przydatna na polu walki. Dalej prym w polskim uzbrojeniu wiodą postsowieckie Goździki i czechosłowackie Dany, ale nowoczesne Kraby i Raki oraz południowokoreańskie K9 Thunder są coraz liczniejsze. Wśród polskich wyrzutni rakiet dominują już na szczęście nowe pojazdy jak Langusta, Chunmoo i HIMARS.

W pierwszych godzinach konfliktu jednym z najważniejszych elementów okazuje się być zwykle lotnictwo. Dominacja w powietrzu znacząco usprawnia transport i działania na lądzie. Siły Powietrzne RP odeszły już niemal od starych, poradzieckich myśliwców, których w służbie zostało już niewiele. Podstawowym myśliwcem jest zmodernizowany F-16, którego posiadamy około 50 sztuk. Zamówione zostały też najnowocześniejsze F-35, kluczowe są również FA-50 z Korei Południowej. Floty samolotów bojowych dopełnia około 70 dużych, bezzałogowych aparatów latających. Konflikt na Ukrainie pokazał jednak jak istotne są również mniejsze drony. Ważna jest zatem informacja, że używane w Polsce tego typu maszyny są głównie polskiej produkcji (FlyEye, Gladius, Wizjer).
Siły na pierwszej linii obrony
Większość jednostek organizacyjnych Sił Zbrojnych RP mieści się w środkowej Polsce. Bardzo wiele stacjonuje także na zachodzie i południowym-zachodzie kraju. Taka sytuacja jest o tyle niekorzystna, że żołnierze podlegli tym formacjom nie byliby w stanie wziąć udziału w pierwszych zmaganiach, które są najważniejsze z punktu widzenia planowania, bowiem na podstawie wykonania założeń operacyjnych decyduje się o ich modyfikacji, zarzuceniu bądź kontynuacji.
Jakie jednostki mogłyby zatem wziąć udział w początkowych walkach? Poza lotnictwem i wojskami rakietowymi, które mogą w bardzo krótkim czasie atakować cele w znacznej odległości, należy skupić się na siłach lądowych. Największą jednostką organizacyjną Sił Zbrojnych jest dywizja. Polska dysponuje sześcioma takimi dywizjami, jednostki czterech z nich stacjonują przy wschodniej granicy. Ciężar obrony Przesmyku Suwalskiego to hipotetyczne zadanie głównie dwóch związków: dysponującej nowoczesnymi czołgami, ale znajdującej się jeszcze w trakcie formowania 1 Dywizji Piechoty Legionów (zlokalizowanej bardziej na Podlasiu i Mazowszu) oraz doskonale rozlokowanej na Mazurach 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej. Wspomagać je mogą znajdujące się na Podlasiu i Mazurach trzy samodzielne pułki rozpoznawcze: mobilne, ale lżej uzbrojone.
Od 1999 w Szczecinie mieści się siedziba Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego NATO. Część sił mieści się w Estonii, Litwie i na Łotwie, a do tych stacjonujących w Polsce należy 12 Dywizja Zmechanizowana i Wielonarodowa Dywizja Północny-Wschód. Przerzucenie tych sił na wschód Polski zajęłoby jednak więcej czasu.
Ciężar pierwszych walk
Można zauważyć, że Siły Zbrojne RP nie tylko znacząco rozwijają swoje szeregi liczebnie, ale także stopniowo ulepszają uzbrojenie. Jednak analizując szerzej widzimy, że kluczowym rejonem w przypadku inwazji jest Przesmyk Suwalski. Jego utrzymanie znacząco ułatwiłoby dalsze działania. Walki o Przesmyk byłyby swego rodzaju pierwszym rozstrzygnięciem – zwycięzca znalazłby się na niesamowicie wygodnej pozycji, przegrany natomiast zostałby postawiony przed rozdzieleniem swoich wojsk, a taka sytuacja nigdy nie jest pożądana. Przyjrzawszy się liczebności jednostek, które mogłyby reagować niemal natychmiastowo – to znaczy w ciągu, powiedzmy, pół godziny – da się zauważyć, że jednostki frontowe 1 Dywizji Piechoty Legionów i 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej liczyć mogą w momencie potencjalnego ataku ledwie kilkanaście tysięcy żołnierzy. Na wsparcie chociaż części z tak pięknie wyglądającej na papierze liczby 200 000 trzeba by poczekać co najmniej kilka godzin. Te kilka godzin, które okazać się mogą decydujące.
Źródła: Defence 24, Global Firepower, jednostki-wojskowe.pl, NATO, Oryx, TVP Info






Dodaj komentarz